Czy zaangażowane w lokalny przepływ informacji osoby – radni, nauczyciele, dziennikarze, ale także właściciel i sprzedawca sklepu z używaną odzieżą – czują się dezinformowani? Czy czują się źródłem informacji dla innych? Co sądzą na temat kanałów, jakimi w ich społecznościach rozchodzą się informacje? Na te i inne pytania staraliśmy się odpowiedzieć w zrealizowanym we wrześniu badaniu jakościowym.
W badaniu chcieliśmy pogłębić informacje o dezinformacji pozyskane w badaniu ilościowym zrealizowanym w listopadzie i grudniu 2020 roku. Raport z niego przeczytasz tutaj.
Na naszą prośbę firma Day Ray przeprowadziła pięć diad (rozmów w parach – z dwoma uczestnikami/uczestniczkami jednocześnie). Każda trwała około 45 minut. Zrealizowane zostały online z mieszkańcami z miejscowości 10 – 100 tys. mieszkańców.
Wnioski z badania:
- Dla zaangażowania w dzielenie się informacją nie bez znaczenia jest fakt, że w mniejszych miejscowościach znacznie bardziej niż w większych mieszkańcy i mieszkanki starają się dbać o długoterminowe, poprawne relacje. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że te same osoby spotkają się w ramach prób załatwienia więcej niż jednej sprawy. Pociągać to może ostrożność w dzieleniu się poglądami na daną sprawę.
- Lokalność potrafi zacierać polityczne różnice – waga sprawy do załatwienia (np budowa drogi lokalnej – drogi i transport są tematem najbardziej angażującym) jest istotniejsza niż wielka polityka.
- Nie znaczy to, że w lokalnym dyskursie nie ma napięć. Emocje pojawiają się w sytuacji wyboru nie pozostawiającego kompromisu (droga albo las), dużej rozbieżności interesów, docierania do lokalnych sporów ech ogólnopolskich wydarzeń, a także – gdy wspólnota angażuje się przeciw decyzji lokalnej władzy.
- Lokalne spory kończą się zwykle zwycięstwem którejś strony – rzadko kiedy kompromisem.
- Dla wywołania zaangażowania sprawy lokalne potrzebują orędowników i orędowniczek. Inaczej – upadają, nie wychodząc poza status sensacji, plotki czy informacji, o której wie tylko wąskie grono znajomych osób zaangażowanych w decyzje (urzędnik i jego bańka) i pozostając przedmiotem działań bezpośrednio zaangażowanych (likwidacja szpitala angażuje pacjentów).
- O zaangażowanie łatwiej wśród osób, którym zależy na swojej najbliższej okolicy – miejscu, w którym żyją. Nasi rozmówcy i rozmówczynie wskazali na osoby starsze oraz tych młodych, którzy z danym miejscem związali swój rozwój osobowy i zawodowy.
- Lokalne informacje rozchodzą się dziś dwukanałowo. Tradycyjnie, podczas formalnych i nieformalnych spotkań, sięgają po nią posiadający czas spacerowicze, właściciele psów czy osoby mogące pozwolić sobie na obecność na zebraniu sołeckim. Alternatywą jest internet – media społecznościowe, fora samorządowe, forum lub portal lokalnej gazety. Ta ścieżka umożliwia sojusze osób o skrajnych poglądach. Kiedyś niewidzialni, dziś stają się głośni.
- Osoby posiadające dostęp do informacji – z kręgu władzy (radni), ale także dobrze poinformowani nieformalni liderzy i liderki czy osoby dużo słyszące z racji pracy i stykania się z ludźmi (właściciel sklepu z używaną odzieżą) ostrożnie dzielą się wiedzą z innymi – raczej słuchają niż mówią, nie chcąc narazić się nietrafionym komentarzem na nieprzychylną reakcję. Nie czują się odpowiedzialni za informowanie ani tym bardziej czynne sprawdzanie prawdziwości informacji. Dobrym papierkiem lakmusowym jest upływający czas – jeśli dana informacja powraca, dociera z kolejnych źródeł, może to być znak, że jest prawdziwa. Z drugiej strony – z czasem zainteresowanie nią słabnie – nawet, jeśli się potwierdziła, mało kto jest już nią zainteresowany.
- Dezinformacja nie wydała się naszym rozmówcą dużym problemem – świadome wprowadzanie w błąd zdarza się w okresie wyborczym, czasem także z powodów biznesowych (plotka na temat włosów w wypiekach otwierającej się piekarni odstraszała klientów), ale znacznie większym problemem jest nieintencjonalne powtarzanie plotek – dlatego, że wywołują emocje.
- Informacje najlepiej potwierdzić u osób, które wiedzą – z racji funkcji (urzędnicy) czy sposobu funkcjonowania (nieformalni liderzy i liderki). Ale wysiłek sprawdzania informacji i powstrzymania się przed podawaniem dalej informacji niepsrawdzonych przegrywa często z ludzką potrzebą porozmawiania z sąsiadem na temat, o którym teraz wszyscy mówią. Generalnie panuje przekonanie, że dezinformacji jest mało a temu, co lokalne raczej można wierzyć.
Szczegółowy raport z badania przeczytasz tutaj.